blog – część trzecia

Ze szkolnego blogu zrobiła się trylogia. To już 10 lat.

Ktoś kiedyś powiedział mi, że Norwid to nie budynek, ale ludzie.

Pomimo, że nie ma mnie już w szkole, to nadal spotykam ludzi, którzy kiedyś chodzili do tej szkoły przy cmentarzu. Norwid jest dla mnie punktem wyjścia. Często pytam: -A może pani/pan chodził do Norwida?

Czasami mi się wydaje, że gdziekolwiek pójdę, to zawsze spotkam norwidowca.

Ale tak naprawdę spotykam interesujących i utalentowanych ludzi, którzy chodzili do różnych szkół. Lubię im robić zdjęcia i pisać o ich dokonaniach, pasjach. O tym, co czytają, gdzie spacerują…

Powtarzam: Norwid to tylko punkt wyjścia. Ale bardzo ważny!

10 lat temu tak napisałam o sobie – czytaj tutaj.

Nadal lubię ten wiersz Staffa.

/

blog – część 1  2013 – 2017

blog – część 2 2017 – 2023

kontakt –  ulsojka@interia.pl

/

Pozdrawiam Urszula Sojka

/

Opublikowano Uncategorized | Dodaj komentarz

domówka artystyczna u poetki Krystyny – część druga, 20 kwietnia

Po odczytaniu tekstów poeci rozmawiali ze sobą. Na różne tematy.

/

Właściwie to każda/y z obecnych zasługuje na osobny wpis.

Beata Konarska wygląda jak modelka – wysoka, szczupła, zgrabna. Wykonywała w życiu różne zawody: była opiekunem medycznym, dietetykiem, terapeutą i, oczywiście, pedagogiem od zadań specjalnych. Od dziecka fascynuje się fotografią. Ale na spotkaniu niewiele zdjęć zrobiła, bo znajdowała się w centrum wydarzeń.

Iza Ptak i Jacek Maciejewski rozmawiali o muzyce. Iza gra na harfie kryształowej. Opowiedziała, że było to niezwykłe przeżycie, kiedy grała w lesie – dla siebie i poetki Krystyny, i dla natury. Uwielbia dźwięk tego instrumentu.

Jacek tworzy piosenki, ale powiedział, że nie do końca jest zadowolony ze swojej twórczości muzycznej.

/

Krystyna Leśniak-Moczuk oczarowała mnie swoją pogodą ducha, uśmiechem i teatralną nieco stylizacją. Podejrzewam, że wszędzie, gdzie się znajduje – zwraca na siebie uwagę. I te szalone buty!

/

Goście kolejno wpisują się do księgi spotkań.

Iza opowiada o angielskiej, nietypowej szkole Summerhill. Chciałaby, aby także w Polsce pojawiły się podobne szkoły, w których stawia się na indywidualny rozwój dzieci.

Marek Trepanowski mówi o gospodarstwie rolnym, które prowadzi.

/

Krystyna Urbańczyk-Basińska bardzo dba o swoich gości. Stale dopytuje, czy nie są głodni. Osobiście stoi przy piecu i dogląda potraw. Tak to poezja zetknęła się z prozą życia.

Beata  jest zwolenniczką zdrowej żywności – przywiozła na spotkanie upieczony przez siebie chleb. Porusza też problem medycyny naturalnej.

Olga Trepanowska zastanawia się nad postrzeganiem rzeczywistości.

Kuchnia to świetne miejsce do rozmów. Szczególnie ta kuchnia.

/

A w pokoju także toczą się rozmowy.

Na własne oczy ujrzałam, że nawet wśród poetów może zapanować słońce i pogoda. Krystyna i Jarek bardzo się lubią, co można zauważyć na zdjęciach.

/

Chłopcy z Siemianowic zbierają się już do domu ze względu na coś tam. Szkoda, że już muszą jechać. Krystyna i Iza żegnają się z nimi serdecznie.

/

Nawet gdyby rozmawiali o pogodzie, to byłoby to ciekawe, tak myślę.

Znowu przez chwilę słuchamy wierszy. Zawsze jestem ciekawa, dlaczego ludzie piszą. Beata powiedziała, że zaczęła tworzyć po śmierci ojca. To miało dla nie znaczenie terapeutyczne.

Marek w białej koszuli przypominał mi bohatera romantycznego. Opowiadał o swojej ulubionej powieści, którą jest „Mistrz i Małgorzata” M.Bułhakowa. Odwiedził muzeum pisarza w Moskwie, zobaczył przedmioty, które do niego należały. Uznał, że dzięki temu lepiej zrozumiał jego powieść, dotarły do niego znaczenia, których wcześniej nie podejrzewał.

A na to Iza powiedziała, że jej mąż Andrzej Maria Marczewski był pierwszym polskim reżyserem, który przygotował teatralną wersję „Mistrza i Małgorzaty”.

Chyba nikt się nie spodziewał takiej rozmowy.

/

Następni goście nas opuszczają. Podziwiam niezwykły kapelusz Krystyny L-M.

I znowu świetni ludzie odjeżdżają. Miło było ich spotkać. Pewnie nigdy by to nie nastąpiło, gdybym tutaj nie przyszła.

/

Podobno osoby, które zostają po imprezie, obgadują tych, którzy już poszli.

Nie, tutaj tak nie było.

Iza opowiada o swoim pięknym ogrodzie. Obawiała się, że robotnicy, którzy odnawiają balkony, dokonają zniszczeń. Ale, na szczęście, tak się nie stało.

Beata mówi o masażu leczniczym, którym można uśmierzyć ból. A poza tym jest zainteresowana, w jaki sposób wykonano kwiaty na sukience Krystyny.

/

Sesja zdjęciowa przed powrotem Beaty do domu. Raczej udana.

Na pewno znowu kiedyś się spotkamy.

/

A teraz Iza pożegnała się z nami.

Każdy wniósł do tego spotkania część siebie. A Iza, dodatkowo jeszcze, ciasto z jabłkami.

/

Krystyna jest bardzo zmęczona. Ale szczęśliwa, że tyle ciekawych osób przyjechało. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma na sobie tę sukienkę, którą włożyła także w tamtym roku. I bardzo mi się to podoba.

/

Bardzo dziękuję za zaproszenie.

/

A na świecie, czyli w Tychach, zapadł tajemniczy zmrok.

Chciałabym zakończyć ten wpis jakimś swoim własnym wierszem, ale przychodzi mi tylko do głowy: Przyszło tysiąc poetów i zjedli tysiąc kotletów.

Pozdrawiam wszystkich.

/

koniec

Opublikowano artysta, czytanie, poezja, spotkania, takie sobie uwagi, Tychy, uśmiech, zainteresowania i pasje | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

domówka artystyczna u poetki Krystyny – pierwsza część, 20 kwietnia

Sama jestem zaskoczona, że będę uczestniczyła w takim niezwykłym wydarzeniu.

A zaczęło się tak. Byłam na spotkaniu z artystką Krystyną Urbańczyk-Basińską. Potem poprosiłam ją o wywiad. I zostałam zaproszona na domówkę artystyczną. Tak się tym przejęłam, że pomyliły mi się daty i przyszłam tydzień wcześniej.

No, a potem trafiłam na tę domówkę właściwą, która odbyła się pod koniec lutego zeszłego roku.

/

I znowu pada deszcz, ale jakoś mnie to nie martwi. Cieszę się bardzo, że jadę do pani Krystyny.

/

Poeci siedzą w kuchni. Jaki to piękny widok! I tak zwyczajnie piją herbatę, jedzą ciasto. Rozmawiają. Podejrzewam, że nad ich głowami fruwają jakieś poetyckie anioły, ale ja ich nie widzę, ja nie pisze wierszy.

Znam Izabelę Ptak i Jarka Englera. W tamtym roku był także Jerzy Górnicki. Możemy przeczytać jego wiersz, przypięty do drewnianej boazerii. Szkoda, że poeta nie przyjechał.

Są też osoby, których nigdy wcześniej nie spotkałam.

Po zeszłorocznej imprezie rozmawiałam z moją koleżanką, norwidowską polonistką – Ewą Lipiec. Gdy usłyszała nazwisko Engler, to powiedziała:- Ja uczyłam Jarka Englera w podstawówce w Siemianowicach. Taki sympatyczny uczeń.

I właśnie od tego rozpoczęłam rozmowę z panem Jarkiem. Naprawdę się ucieszył i powiedział:- Tak, uczyła mnie polonistka Ewa. Zawsze występowałem na akademiach. Bardzo mile ją wspominam. Proszę ją pozdrowić serdecznie ode mnie. [Pozdrowiłam.]

/

Poetka Krystyna jest perfekcjonistką w każdej dziedzinie. W pokoju wszystko już przygotowała do głównego punktu programu, czyli do czytania wierszy.

Nie była zadowolona, kiedy poprosiłam o ustawienie stolika w lekkim ukosie. Chciałam nagrać poetyckie wystąpienia i wiedziałam, że jeżeli czytający będą stali tyłem do okna, to ich twarze będą słabo widoczne. (Tak właśnie było w tamtym roku.) W końcu się zgodziła, a mnie się wydawało, że zakrzywiłam jej czasoprzestrzeń, albo jeszcze coś gorszego.

Podejrzewam, że także usłyszę reprymendę za zdjęcie, na którym poetka stoi w kapciach założonych do eleganckiej sukienki. Mnie się akurat taka nonszalancja stylizacyjna bardzo podoba.

I jeszcze muszę wspomnieć o kwiatach, którymi pani Krystyna po prostu się zachwyciła.

/

Nowi goście zadzwonili do drzwi i przynieśli w prezencie domową szarlotkę. Upiekła ją pani Olga Trepanowska. To już drugie ciasto z jabłkami – autorką pierwszego jest Iza Ptak.

/

Wszyscy zajęli miejsca w pokoju. Pani Krystyna Leśniak-Moczuk zaproponowała, żebyśmy mówili sobie po imieniu. Jakoś nikt nie zaprotestował. Ale fajnie!

Mogę poetkom i poetom mówić na „Ty”!

/

Poetka Krystyna zaproponowała, aby każdy coś opowiedział o sobie. No, właśnie. Ona uznała, że wszystko o niej wiemy, więc nic o sobie nie powiedziała.

Zamieszczę tutaj tylko krótkie informacje o bohaterach tego spotkania. Polecam film, z którego można dowiedzieć się więcej.

Beata Konarska jest pedagogiem specjalnym z Pszczyny. Pracuje z dziećmi, jest autorką publikacji w zakresie swojej pracy zawodowej. Pisze wiersze, żeby wyrazić emocje i pokonać traumy.

Jarek Engler przyjechał z Siemianowic. Prowadzi swoją działalność gospodarczą. Wydał już parę tomików wierszy. Maluje obrazy. W Muzeum Miejskim prowadzi spotkania z poetami.

Jacek Maciejewski również przyjechał z Siemianowic. Prowadzi swoją działalność gospodarczą, a oprócz tego pracuje na hali przy panelach fotowoltaicznych. Planuje wydać w tym roku swój pierwszy tomik wierszy. Jest także muzykiem: pisze teksty piosenek i komponuje do nich melodię.

Olga Trepanowska jest z zawodu dentystką. Mieszka w Sieradzu. Powiedziała, że jeżeli chodzi o pisanie, to pisze pamiętniki i wypisuje recepty. A poza tym zbiera wiersze swojego męża, który rozrzuca je byle gdzie. I na spotkanie przywiozła właśnie taki znaleziony wiersz.

Marek Trepanowski jest z wykształcenia matematykiem i nawet pracował jakiś czas w szkole.  Obecnie zajmuje się organizacją gabinetu dentystycznego swojej żony. Opanował takie działy, jak ciesielstwo, hydraulika i elektryka. Pisze wiersze, ale ich nie gromadzi. I podkreślił, że bardzo kocha swoją żonę.

Krystyna Leśnik-Moczuk  przyjechała z Rzeszowa. Jest nauczycielem akademickim  w Instytucie Nauk Socjologicznych na Uniwersytecie Rzeszowskim. Powiedziała, że bywa wierszokletką i pisze wiersze okolicznościowe dla rodziny i znajomych. Dwanaście lat temu założyła Stowarzyszenie Krystyn Podkarpackich.

Izabela Ptak – tyska poetka, autorka siedmiu tomików wierszy. Powiedziała, że od roku przychodzą do niej pieśni. Chodzi po lesie i przychodzi do niej melodia, a potem słowa. Gra na harfie kryształowej. Ma wiele pasji.

/

I nastąpił ten moment – każdy artysta przeczytał swoje teksty. Znowu polecam film.

Te utwory nie mają wspólnego mianownika. Może jedynie łączy je niezwykła wrażliwość twórców i pragnienie wyrażenia siebie.

/

Za oknem zieleń. Na ścianach obrazy namalowane przez gospodynię spotkania. W kuchni przy piecu stoi anioł, na ścianie naszyjniki, na półkach ceramika.

Tak myślę, że w takim otoczeniu trzeba być artystą.

/

To zdjęcie zrobiła mi poetka Krystyna. Nagrywam wypowiedzi zaproszonych gości. Mam bardzo znudzoną minę. Ale wcale się nie nudzę. Jestem skoncentrowana na tym, co się dzieje. Nie chcę niczego przegapić.

/

Dalszy ciąg nastąpi.

/

Opublikowano artysta, czytanie, filmy, poezja, pozdrowienia, spotkania, sztuki plastyczne, Tychy, youtube, zainteresowania i pasje | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

Dariusz Zalega i „Chachary” w tyskim muzeum, 18 kwietnia

Takie chmury prowadziły mnie dzisiaj do muzeum. A może to była tylko jedna chmura, która stale się przekształcała?

/

Gościem spotkania jest Dariusz Zalega, autor książki „Chachary. Ludowa historia Górnego Śląska.”

Przeczytałam zapowiedź i uznałam, że to będzie coś ciekawego.

/

Przyszłam parę minut przed czasem, ale sala była już wypełniona. Wśród słuchaczy od razu dostrzegłam geografa dra Mirosława Szumnego (a także norwidowskiego absolwenta) oraz Zygmunta Włodarczyka – najlepszego czytelnika, jakiego znam.

Spotkanie poprowadzi adiunkt Agata Berger-Połomska (również chodziła do Norwida).

A najważniejszą osobą dzisiejszego wieczoru jest pan dr Dariusz Zalega.

/

Pewnie pani Agata nie byłaby zadowolona, gdybym przede wszystkim skoncentrowała się na jej wyglądzie, więc tylko powiem, że prezentowała się bardzo pięknie. I subtelnie.

Żeby przygotować pytania, musiała powtórzyć trochę wiadomości z historii i przeczytać „Chachary”. Prowadziła rozmowę w taki sposób, aby nasz gość mógł swobodnie się wypowiadać. Zadawała pytania i uważnie słuchała odpowiedzi.

Oboje zaistnieli trochę na zasadzie kontrastu: Agata spokojna, a autor książki bardzo dynamiczny, z mocną gestykulacją i z kurde bele w nawiasie od czasu do czasu.

/

Przyznam, że czekałam na zabawne opowieści o chacharach.

Było inaczej – mądrzej. Okazuje się jak niewiele wiem o historii regionu, w którym mieszkam.

A pan Dariusz mówił tak, żebyśmy się wczuli w sytuację ludzi, o których opowiadał.

/

Zapraszam do przeczytania fragmentów wypowiedzi pana Dariusza Zalegi.

***

-Na pewno książę pszczyński nie mógł zostać chachorem, bo miał za dużo pieniędzy.

-Ważne dla mnie jest to, jak słowo chachor (chachar) przyjęło się w gwarze, w języku potocznym.

-Każdy z nas pewnie myśli, że chachar to ten, co leży pod szynkiem. A tymczasem, jak sobie zacząłem grzebać w dawnej prasie, to się okazuje, że tym chacharem mógł być każdy. Np. sztygar wyzywający górników od chacharów to była norma. Bogaci chłopi mówiący, że nie chcą, aby budowali tu jakieś domy dla robotników, bo chacharstwo się wprowadzi – to samo.

-A z drugiej strony, podoba mi się słowo chachar, bo ma potencjał.

-Jak myślimy o historii Śląska, to jest ona taka łagodna, jak to u nas pięknie, i w ogóle. Nie, tu było chacharstwo!

-Jeżeli powstaje społeczeństwo przemysłowe, to jest normalnie chacharstwo. Wychodzisz z tej wsi, przychodzisz do miasta i jesteś anonimowy.

-Jestem za tym, żeby zrehabilitować słowo chachary, bo my wszyscy z chacharów.

-Słowo cham było kiedyś normalnym określeniem na chłopa. Później stało się pejoratywne. (W ogóle już bycie chłopem było pejoratywne.)

-Mam nadzieję, że koszulki z napisem „ślunski chachor” to będzie taka fajna zmiana w podejściu do tego pojęcia.

-Przypomnieliśmy sobie teraz, że nasi przodkowie niekoniecznie musieli ze skrzydłami husarskimi latać na tych koniach. I niekoniecznie mieszkali w dworach i pałacach magnackich.

/

-Historia ludowa dla mnie to historia opisująca dzieje tych ludzi z dołu. Ja pisałem o tym, jak ci prości ludzie, którzy byli przekonani, że jest szklany sufit i nie da się go rozwalić, że cały czas jesteś skazany, żeby być tym chłopem, tym robotnikiem. Nie masz żadnych szans na awans, a nawet nic nie możesz powiedzieć. I nagle oni odkryli, że (kurde bele) także mają prawa do jakiegoś głosu, do działania.

-Jeżeli pracujesz na roli i coś se zrobisz, kosą se nogę utniesz,  to tylko ty ponosisz konsekwencje. Gdy robisz na hucie czy w kopalni, jak ty coś zawalisz, to twoi koledzy ponoszą tego konsekwencje. A to oznacza, że ty musisz myśleć o tym, że twoi koledzy też muszą myśleć o tobie. Praca w przemyśle wymaga solidarności społecznej. A poza tym wymaga umiejętności czytania ze zrozumieniem.

-To, że ze społeczeństwa wiejskiego wychodzi społeczeństwo przemysłowe, to jest fenomen na skalę obecnej Polski. Ponieważ Górny Śląsk i Czechy to są dwa regiony w świecie słowiańskim, gdzie powstało społeczeństwo przemysłowe. I to jest coś niesamowitego!

-Kiedyś na to nie zwracano uwagi, bo zawsze najważniejsze było do jakiego kraju należymy. A mnie bardziej ciekawiło, jak ci ludzie się zmieniają. I o tym jest ta książka.

-Nie wiem, czy państwo wiedzą, że przez jakiś czas Zagłębie Dąbrowskie było śląskie? Otóż Prusy w czasie zaborów na kilka lat zajęli Zagłębie Dąbrowskie i ten region nazwali Nowym Śląskiem. I gdyby tak zostało, to może byłoby lepiej dla Zagłębia. Bo od razu zaczęto inwestycje w kopalnie, powstały pierwsze domy z dachówką, pierwsze murowane budynki.

-Pod względem alkoholizmu w całych Prusach – Górny Śląsk był przodujący. I to długo, właściwie do końca Prus.

-Kopalnie kiedyś nie wypłacały pieniędzy górnikom osobno, tylko sztygarowi. I on to musiał rozmienić. A gdzie? W szynku, no bo gdzie? Ale w końcu musieli płacić górnikom indywidualnie.

-Te gospody były kiedyś inne – ogrody, dyskusje i, oczywiście, pijatyka. I to był też taki Internet osiedlowy – tam wszystkiego można było się dowiedzieć.

-Ślązak teraz jest inny niż Ślązak sto lat temu. Inaczej myśli, inaczej postrzega rzeczywistość.

***

/

O czym jeszcze mówił pan Dariusz Zalega?

Przedstawił m.in. taki problem: kulturkampf – Bismarck wprowadził politykę polegającą na ograniczaniu roli Kościoła katolickiego. Na Śląsku to zadziałało odwrotnie – wzmocniło tradycję.

Opowiedział o niezwykłym człowieku: Władysław Sala był nauczycielem z Galicji. Na Śląsku zakładał ogniska dla młodzieży bezrobotnej. W Warszawie został dyrektorem szkoły dla zdemoralizowanej młodzieży. W czasie wojny uratował 500 Żydów – wynajmował ludzi z getta do pracy na szkolnej farmie. Oferował wyjście Korczakowi, ale ten odmówił. W PRL-u znowu zajmował się trudną młodzieżą, pisał książki, a w 1984 otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata . [Sprawdziłam, że jego żona również.]

Pan Dariusz podsumował: – I nikt o nim tutaj nie słyszał. To dla mnie jest rewelacja, że mogę takich ludzi wynajdywać i opowiadać o nich!

Poleca książki:  Haliny Krahelskiej „Zdrada Heńka Kubisza” oraz Karola Okońskiego „Z karabinem na bakier”.

Jego następne słowa bardzo mnie zaskoczyły: -Jestem niezawodowym historykiem, nie utrzymuję się z tego. Prowadzę knajpę. Historia to moja pasja.

/

To było widać i słychać, że mamy do czynienia z człowiekiem z pasją.

/

Pan Mirek Szumny był wyraźnie zainteresowany spotkaniem.

A pan Zygmunt Włodarczyk zdążył już przeczytać książkę, o której dzisiaj była mowa. I powiedział, że w najbliższym czasie pojedzie do Bielska na spotkanie z pisarzem Radkiem Rakiem.

/

 

Utworzyła się kolejka po autograf. Już w czasie spotkania czytelnicy zadawali pytania i opowiadali swoje historie. Teraz jest okazja, żeby porozmawiać indywidualnie.

I to są bardzo ciekawe rozmowy.

/

A pani Agatka również otrzymała dedykację od autora książki. I powiedziała, że naprawdę warto „Chachary” przeczytać.

Ja jeszcze zapytałam, jakie studia ukończył pan Dariusz. Powiedział, że zupełnie niepotrzebne, czyli dziennikarstwo.

Przeczytałam w Internecie, że nasz gość pracował jako dziennikarz, więc może jednak te studia również się przydały.

/

Cieszę się, że przyszłam i czegoś się nauczyłam.

/

A w tym czasie na świecie, czyli w Tychach, zrobiło się ciemno.

/

Opublikowano absolwenci ku pamięci, czytanie, muzeum miejskie, pisarz, spotkania, Tychy | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

wiersz Stefanii Dyduch

Stefania Dyduch czyli pani Stenia, tyska artystka, napisała wiersz w odniesieniu do sławnej i pięknej „Modlitwy” Bułata Okudżawy.

***

Modlitwa Stefanii Dyduch

Gdybym Okudżawą była
i chciała modlitwę nową,
nic bym lepszego nie stworzyła,
chyba, że innymi słowy.
A więc zacznę, Boże, od dziękuję,
bo o tym stale zapominamy.
Dopiero, gdy coś szwankuje,
to sobie przypominamy.

Dziękuję, że żyję i świat jest urodny,
a kosmos jest taki jak myślę.
Że klimat u nas w sumie łagodny,
a ZUS raz w miesiącu coś przyśle.
I fajnie, że są bekhendy,
bo zawsze coś taniej ustrzelę.
I dzięki, że nie wierciły te mendy,
to se pospałam w niedzielę.

Dzięki, że napiwek dostałam,
to se pizzę kupiłam.
I że wycieczka nie przyjechała,
to się tak nie zmęczyłam.
I dzięki, że mam kota,
bo fajny jest i mnie kocha.
I że żadna męska idiota
mi tu nie sklamrzy i szlocha.

Aha, i że komórka hula,
bo ja stale w to wierzę,
że jakaś kosmiczna ciula
mnie może namierzyć.
I tak bym długo mogła dziękować,
lecz już Cię, Boże, pewno znudziłam,
więc tylko proszę: tak mnie prowadź
bym nie zbłądziła.

***

Pani Stenia sama mówi o sobie, że jest niepokorna i pyskata. I chyba to prawda, bo nawet w tej poetyckiej modlitwie nie widzimy zbytniej pokory wobec boskiego majestatu. A z podziękowań wynika, że można się cieszyć tym, co jest, i nie żądać zbyt wiele dla siebie.

/

Serdecznie pozdrawiam panią Stenię i życzę dużo zdrowia i wielu artystycznych pomysłów.

/

Opublikowano artysta, poezja | Otagowano | Dodaj komentarz

Maciek Blada w trzynastce, 17 kwietnia

Bibliotekę trzynastkę, tę obok pomnika Riedla, odwiedzi dzisiaj osoba, którą znam. Osobiście.

/

To Maciej Blada, młody tyski pisarz. Elegancki, uśmiechnięty, sympatyczny. Jego wygląd zawsze kojarzy mi się z gwiazdami Hollywood.

/

Pani Sylwia Tomczyk przedstawiła pana Maćka paniom, które przyszły na spotkanie.

/

Tego się nie spodziewałam. Maciek Blada przygotował prezenty. Każdej obecnej osobie podarował książki, oczywiście, swojego autorstwa.

I o tych książkach rozmawialiśmy, szczególnie o „Klubie 70”. To powieść o seniorach, o ich życiu i samotności. Zainteresowanie budziła też książka „Do DNA” o problemie alkoholizmu w rodzinie.

Maciek odpowiadał szczerze na liczne pytania.

A panie przeglądały otrzymane książki i głośno obiecywały, że je przeczytają

/

Sylwia Tomczyk podrzucała różne inne tematy do rozmowy. A więc o czym jeszcze rozmawialiśmy?

-O szkole. To zawsze wdzięczny temat. Maciek opowiedział o polonistce, która nie przepadała za „Weselem” i sugerowała, żeby uczniowie czytali lekturę tylko z prawej strony – będzie szybciej. (To chyba tylko taka legenda szkolna, absolutnie nie wierzę, że jakikolwiek nauczyciel coś takiego robił.)

-O interpretacji literatury. Pani Sylwia przytoczyła historię o spotkaniu z poetą, na którym dziennikarz przedstawił swoją obszerną interpretację tekstu autora i zapytał, czy o to chodziło w utworze. A poeta odrzekł, że nie wie, bo tylko tak se napisał. ( Uważam, że autor głupio się zachował i zniechęcił do swojej twórczości człowieka, który pochylił się nad jego dziełem. I być może jako jedyny starał się je zrozumieć.)

-O wulgaryzmach: wszyscy zgodnie stwierdzili, że czasami trzeba ich używać.

-O sporcie: usłyszeliśmy wspomnienie z dzieciństwa o maratonie, w którym pani Sylwia zajęła trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Do tej pory rodzina jej przypomina, że w tej kategorii biegły trzy osoby.

/

A Kubuś Puchatek słucha sobie i nie wtrąca się do rozmowy.

/

Tematy na takich spotkaniach zawsze jakoś kołują i powracają do punktu wyjścia. Maciek opowiada o swoich książkach, o tym, dlaczego w ogóle pisze. Usłyszeliśmy, że jego utwory wynikają z doświadczenia życiowego.

/

A potem niespodziewanie Maciek zapytał z jaką postacią z kreskówki się utożsamiamy? Odpowiedzi padały różnorodne, m.in. – z gąską Balbinką.

/

Wiemy wszyscy, że Maciek Blada startował w wyborach do tyskiej Rady Miejskiej. Bardzo mu na tym zależało.

Zostanie radnym, jeżeli w nadchodzących wyborach na prezydenta miasta wygra Maciej Gramatyka. (Obydwaj panowie Macieje chodzili do Kruczka.)

To normalne, że został zapytany o swój program, czym chciałby się zajmować jako radny.

I pan Maciej powiedział, że najbardziej interesują go kultura i sprawy społeczne. A w tym mieszczą się projekty dotyczące seniorów (np. taxi-senior: mógłby w czasie swojego dyżuru pomagać starszym ludziom zrobić zakupy, zawieźć do lekarza), zależy mu na integracji międzypokoleniowej, myśli o tym, jak zadbać o higienę psychiczną młodzieży.

Jego pomysły spotkały się z zaciekawieniem i aprobatą zebranych.

/

Musiałam o to zapytać: co zrobi, jeżeli nie uda mu się zostać radnym?

I chyba zrobiło mu się smutno na samą myśl o tym.

/

Pamiątkowe zdjęcie wsparcia dla Maćka.

/

A przy okazji się dowiedziałam, że pani Sylwia pisze książkę. Będę czekała z niecierpliwością aż się ukaże.

/

Autografy! Maciek ma wprawę w podpisywaniu książek.

/

A pani Helena Nir powiedziała, że ona dopiero wtedy, kiedy odbierała dowód, dowiedziała się, że ma na imię Helena. Wcześniej zawsze myślała, że – Alina.

/

Panie Irena Śliwa i Sylwia Tomczyk prowadzą jeszcze ciekawe rozmowy.

Bo czytelniczki wcale nie chcą tak od razu pójść do domu po tym spotkaniu pełnym emocji.

/

I na zakończenie dodam, że Maciej Blada został tyskim radnym. Gratulacje.

Polecam jeszcze jego alfabet.

/

Opublikowano absolwenci ku pamięci, biblioteka, czytanie, filia 13, gratulacje, kruczek, pisarz, spotkania, Tychy, uśmiech, zainteresowania i pasje | Otagowano , , , , , , , | Dodaj komentarz

spotkanie na przystanku, 11 kwietnia

Wszystkie trolejbusy mi uciekły. Może gdybym szła trochę szybciej, lekko podbiegła… Byłam na siebie zła. Stałam na pustym przystanku i zastanawiałam się, czy mam czekać, czy iść dalej.

/

I dobrze się stało, że trolejbusy odjechały beze mnie.

Dzięki temu ich spotkałam. Aneta Mlaś i Marek Kołodziej właśnie tędy przechodzili, co ucieszyło mnie niezmiernie. Ostatnio widzieliśmy się w Gemini przy ceramicznych mozaikach Anety. Pięknie razem wyglądają.

Jak to w życiu – radość przeplata się ze smutkiem. Właśnie od Anety dowiedziałam się, że Grzegorz Szymczuk nie żyje.

Bardzo mnie to przygnębiło. Znałam Go niecałe dwa lata, ale lubiłam jako człowieka i artystę.

/

Opublikowano artysta, smutek, spotkania | Otagowano , , | Dodaj komentarz

spotkanie z pisarką Martą Matyszczak – część druga, 11 kwietnia

 Atmosfera spotkania z Martą Matyszczak była tak ciepła, że czytelnicy na bieżąco włączali się do rozmowy, komentując wydarzenia i postacie z jej książek. A potem jeszcze zadawali pytania.

/

I nastąpił ten moment: autorka podpisuje książki.

/

Tego nikt się nie spodziewał, nawet ja. Pan Zygmunt Włodarczyk wcześniej powiedział, że przeczytał dwie książki pani Marty, więc myślałam, że tylko tyle dedykacji zdobędzie. A on z plecaka zaczął wyjmować książki, jedna po drugiej, po trzeciej, po czwartej… Długo to trwało. Wszyscy wokół stali i podziwiali rosnący stos powieści Marty Matyszczak. (Ona pewnie powiedziałaby, że to jest hałda.) Wydaje mi się, że autorka też była lekko zdumiona.

Pan Zygmunt powiedział, że zamierza wszystkie tomy przeczytać.

/

W tym czasie miałam okazję porozmawiać z panem Łukaszem Zadwornym z Działu Promocji MBP. Dowiedziałam się, że chodził do Morcinka do klasy humanistycznej. Wspomniał nawet czas matury pisemnej z języka polskiego. Fajnie się rozmawiało.

/

Pan Zygmunt przepuścił w kolejce parę czytelniczek, z których każda przyniosła ze sobą tylko jedną książkę – żeby mogły szybciej zdobyć podpis i zapozować do pamiątkowego zdjęcia z autorką. I Gackiem, oczywiście.

/

Tak myślę, że praca pisarza nie jest łatwa. Pani Marta podpisuje książki, podpisuje… Przy okazji rozmawia z panem Zygmuntem. I znowu podpisuje… Pies Gacek nie narzeka, siedzi na kolanach swojej pani i obserwuje jej poczynania. Od czasu do czasu ktoś podchodzi i sprawdza, ile książek jeszcze zostało.

/

Takich czytelników jak pan Zygmunt często się nie spotyka.

/

Zauważyłam, że autorka ma pieczątki z psem i kotem. W zależności od serii ozdabia książki odpowiednim obrazkiem.

/

Pan Zygmunt zasłużył jak nikt na pamiątkowe zdjęcie z pisarką Martą Matyszczak.

/

I to jeszcze nie koniec podpisywania. Pani Magda Polok przyniosła książki należące do biblioteki. Jakie to będzie miłe dla czytelnika, kiedy zobaczy autograf w czytanej powieści. To takie dodatkowe nawiązywanie więzi między pisarzem a czytelnikiem.

/

Teraz trzeba poskładać baner z podobizną autorki.

A Gacek  leży sobie wygodnie na fotelu.

/

I to już prawie koniec. Pani Magda odwiezie autorkę kryminałów na dworzec.

/

A ja mam nadzieję (ale niewielką), że być może pani pisarka zmieni kiedyś zdanie na temat lektur szkolnych.

/

Opublikowano absolwenci ku pamięci, biblioteka, czytanie, filia 3, pisarz, spotkania, Tychy, uśmiech, zainteresowania i pasje | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

spotkanie z pisarką Martą Matyszczak – część pierwsza, 11 kwietnia

Dzisiaj w bibliotece trójce (to ta niedaleko Placu Baczyńskiego) odbędzie się spotkanie z pisarką Martą Matyszczak.

Jest autorką kryminałów na wesoło, a wśród osób (?) tam mówiących znajduje się pies Gucio i kot. Powstały (i powstają nadal) cykle: kryminał pod psem i kryminał z pazurem.

/

Ze zdjęć spogląda na nas młoda, piękna dziewczyna – i ona  zdążyła już napisać paręnaście tomów powieści? Jak tak dalej pójdzie, to przebije Kraszewskiego.

Czytelnicy czekają cierpliwie. A wśród nich pan Zygmunt Włodarczyk – najlepszy czytelnik, jakiego znam. Okazało się, że przeczytał dopiero dwie powieści pani pisarki.

A pani Marta przyjechała do Tychów razem ze swoim psem. Początkowo wszyscy myśleli, że to jest ten z kryminałów, Gucio. Ale to był Gacek.

/

Rozmowę z pisarką przeprowadzi pani Magda Polok (kierownik filii 3, norwidowska absolwentka). Przedstawiła pięknie naszego gościa. (Można też zajrzeć tutaj.)

Pani Marta Matyszczak robi wrażenie już od pierwszego wejrzenia. Jest wysoka, szczupła, zgrabna. Wystąpiła w eleganckiej sukience. Pięknie się uśmiecha i czasami robi zabawne miny.

I od razu powiedziała:– Cieszę się, że Gacek mógł przyjechać tu ze mną, bo inaczej to siedziałby w domu i wył. Nikt mnie tak nie kocha jak ten pies.

Tymi słowami kupiła sobie publiczność, która i tak czuje do niej wielką sympatię za książki, jakie pisze – bo można się przy nich zrelaksować, uśmiechnąć i odpocząć.

A co robił pies Gacek, kiedy jego pani odpowiadała na pytania? O tym też napiszę.

/

Następnie pani pisarka rozdała czytelnikom zakładki, które można też zawiesić na drzwiach, żeby nikt nie przeszkadzał w czytaniu.

/

I zaczęła się rozmowa. Pani Magda Polok spokojnie zadawała pytania, abyśmy mogli jak najwięcej dowiedzieć się o autorce. Pytała o warsztat pracy, tytuły, bohaterów i miejsca akcji. Nie wtrącała się do wypowiedzi pisarki, pozwalała jej mówić. I to była najlepsza strategia.

/

Pani Marta opowiadała barwnie, z uśmiechem, żartowała. Była najlepszą reklamą swoich książek.

Warto przeczytać fragmenty wypowiedzi Marty Matyszczak.

***

zawsze chciałam

-Zawsze chciałam pisać. Tak sobie wymyśliłam, że będę dziennikarką. I tak wyszło nie do końca. Prowadzę portal Kawiarenka Kryminalna, piszę recenzje, robię wywiady z pisarzami. Ale taką dziennikarką prasową nie jestem.

-Ale zawsze też chciałam napisać książkę. Ponieważ kocham czytać kryminały, to wybór był prosty. Poza tym patrzę na świat z przymrużeniem oka, więc też ten podgatunek kryminału, taki lżejszy, również mi się nasunął.

-I trochę to potrwało, zanim napisałam książkę. Nie jestem taką osobą, której wychodzi coś od razu. Niektórzy tak mają, że od razu – sukces. A u mnie to wszystko trwa. Muszę się napracować, narobić, naczekać.

-Jeździłam na różne warsztaty literackie, na Festiwal Kryminału do Wrocławia. Przełomowym momentem był roczny kurs scenariuszowy w warszawskiej szkole filmowej. Uczyliśmy się jak zaadaptować książkę na film.

-I potem tak zaklikało, że usiadłam, napisałam i wysłałam tę powieść do wydawców. Czekałam miesiąc i przyszły trzy odpowiedzi. Ta z Wydawnictwa Dolnośląskiego była najfajniejsza (I współpracuję z nimi nadal.)

/

sugestie

-Redaktorka kiedyś zasugerowała, żeby zmienić słowo gamoń na s…..syn.

-Czytelnicy czasami sugerują, kto ma zginąć i gdzie.

system pracy

-Mój system pracy: na początku drukowałam napisany tekst, czytałam, poprawiałam i przepisywałam – i tak z pięć razy. Teraz wystarczy dwa razy. Zawsze jakieś tam byki będą. Nawet jak się zrobi autokorektę, korektę, to coś tam zawsze będzie.

mama

-Moja mama to jest pierwsza czytelniczka. Ale ona nie jest dobrym redaktorem, bo jej się wszystko podoba. Zawsze w powieści przemycę jakieś rodzinne historyjki i ona tego szuka i z tego się śmieje.

śląski

-Bardzo lubię język śląski, podoba mi się.

/

tytuły

-Jeżeli chodzi o tytuły, to różnie bywa. Jedną z moich ulubionych autorek jest Kate Atkinson, która pisze, między innymi, także kryminały. Mają one bardzo fajne tytuły – są to cytaty z poezji Emily Dickinson. Np. „O świcie wzięłam psa i poszłam na spacer”. Super, nie?

-A więc ja wymyśliłam tytuł: „ Gdzie podziały się koty?” W wydawnictwie powiedzieli mi: nigdy w życiu, zapomnij, nie ma szans, bo czytelnik od razu musi wiedzieć, że to kryminał. Wybili mi ten tytuł z głowy. I była „Tajemnicza śmierć Marianny Biel”. Nie bardzo mi się to podobało, ale nie było dyskusji.

-Czasami mi się coś udało. Np. „Zło czai się na szczycie”, „Las i ciemność” – takie celowanie do kryminałów A. Christie.

-Teraz tytuły wymyśla moja redaktorka. Ona jest w tym bardzo dobra.

/

zbrodnie i wątki komediowe

-Wszystkie zbrodnie w moich książkach są wymyślone. Pisanie o prawdziwych zbrodniach jest dla mnie dwuznaczne moralnie.

-A wątki komediowe w moich powieściach są bardzo często wzięte z mojego życia, niestety.

miejsce akcji

-Miejsce akcji w powieści musi być sprawdzone na własnej skórze. Początkowo wykorzystywałam miejsca, które znałam. Od pewnego czasu odbywam podróże researchowe. Jeżdżę specjalnie, żeby sprawdzić, gdzie tego trupa położę.

/

pies w powieści

-Wiecie państwo, ile polskich kryminałów wychodzi rocznie? Ok. 400-500. Coraz więcej ludzi pisze. Trzeba znaleźć coś swojego, żeby czytelnik mógł wyłapać danego autora. A ja zawsze byłam psiarą, więc pomyślałam, że w mojej książce pies Gucio będzie gadał. Było to trochę ryzykowne, ale na szczęście czytelnicy kupili tę konwencję.

-Gucia adoptowałam z chorzowskiego schroniska. On już, niestety, nie żyje. Gacek to jego następca, również z chorzowskiego schroniska. Troszkę jest podobny do Gucia.

-Gdy jestem w domu, to tylko ja mogę iść z Gackiem na spacer. Z nikim innym nie pójdzie.

/

warsztat pracy

-Jaki jest mój warsztat? Zazwyczaj zaczynam od miejsca akcji – dużo czytam na ten temat, jadę, sprawdzam. I dopiero sobie buduje fabułę kryminalną. Bohaterów już mam, wiadomo jak oni się zachowają. To jest już prostsze przy pisaniu serii, że zna się cały ten świat, który się stworzyło.

-Muszę mieć wymyślone wszystko, zanim zasiądę do pisania. Na kartkach zapisuję poszczególne sceny, mniej więcej co się wydarzy. Jest kilkadziesiąt tych kartek. Na te kartki naklejam małe karteczki w różnych kolorach – każdy wątek ma swój kolor. I potem to rozkładam, układam, przekładam. Jak już mam poukładane, to numeruję, składam na kupce. Siadam i piszę.

-Pół roku na książkę wychodzi.

inne warsztaty

-Prowadzę warsztaty literackie z młodymi ludźmi. Mają naprawdę fajne pomysły.

/

czytanie

-Chodziłam do chorzowskiej biblioteki (do wszystkich po kolei) i  wypożyczałam, oczywiście, kryminały (ale nie tylko). Wszystkie powieści Agaty Christie, które mieli, to przeczytałam. I jeszcze Sherlocka Holmesa, później Chmielewską.

-W podstawówce czytałam wszystkie lektury. W liceum to już różnie bywało. Też na brykach jechałam.

-Mieliśmy takiego nauczyciela polonistę – profesora Króla (to taka sława naszego liceum, zresztą nadal tam uczy). W czasie weekendu moja koleżanka Kowalikówna ryła do matury, a ja się opalałam i przeglądałam jakieś bryki. Przyszłyśmy na ten polski. Ona zmęczona, z worami pod oczami, bo w nocy się uczyła. A ja – opalona i wypoczęta. A profesor Król mówi:- No widzisz, Kowalikówna, popatrz na Chodacką (to moje panieńskie nazwisko) i zobacz jak spędziła weekend. Po co ty się tak męczyłaś?

-Czytam nie tylko kryminały. Lubię reportaże. Kupuję wszystko, co chcę przeczytać i potem to leży i czeka (takie hałdy z książek, bym powiedziała). Mam swoje fiu-bździu tematyczne: reportaże o Londynie, o Nowym Jorku, o Barcelonie.

-Lubię też literaturę piękną. Ostatnio zachwyciłam się powieścią „Demon Copperhead” Barbary Kingsolver.

/

uwielbia Johna Rebusa

Jest wielbicielką detektywa Johna Rebusa z powieści Iana Rankina. Była w Edynburgu z rodzicami i uparła się, że obowiązkowo muszą iść do Oxford Baru, bo tam chodził na piwo John Rebus. Usiedli przy stole i okazało się, że w lokalu jest ulubiony autor pisarki. Chociaż bardzo się stresowała, to podeszła do niego i poprosiła o autograf. Ma z nim także zdjęcie.

***

/

A pies Gacek chodził wśród publiczności i zbierał punkty dla swojej pani. Gacek jest po prostu cudowny.

Gdyby autorka chciała go komuś przekazać, to pewnie wiele osób wzięłoby go ze sobą. Ale to niemożliwe. Takiego psa nikomu się nie oddaje.

/

koniec części pierwszej

Opublikowano absolwenci ku pamięci, biblioteka, czytanie, filia 3, pisarz, spotkania, Tychy, uśmiech, zainteresowania i pasje | Otagowano , , | Dodaj komentarz

chwila oddechu – kwiecień

Na moim blogu nareszcie zapanuje kwiecień, co nie znaczy, że czasami nie będę się jeszcze odwoływać do wydarzeń z poprzedniego miesiąca.

Zawsze dużo się dzieje.

/

Świat jest nieprzewidywalny. Pozdrawiam wszystkich.

/

Opublikowano takie sobie uwagi | Dodaj komentarz

konkurs „Sekrety Hobbitów” w Mediatece, 25 marca

Pełna nazwa tego wydarzenia: Międzyszkolny konkurs czytelniczy „Sekrety Hobbitów”.

Zastanawiałam się, czy w ogóle ktoś przyjdzie, bo dla mnie twórczość J.R.R. Tolkiena to straszna nuda, filmy na podstawie jego dzieł – również. To dziwne, bo bardzo lubię fantastykę, wychowałam się na twórczości S. Lema, J. Zajdla i A. Sapkowskiego. A teraz zachwycam się powieścią „Piranesi” S. Clarke.

/

Całkiem sporo osób chce wziąć udział w konkursie. Zaskoczyło mnie, że zgłosili się uczniowie ze szkół podstawowych i średnich, dziewczęta i chłopcy. To naprawdę wspaniałe, że czytają Tolkiena! Bo ja wcale nie uważam, że to zły pisarz. Doceniam jego wpływ na rozwój literatury fantasy. A dla swoich wielbicieli jest on kimś w rodzaju literackiego guru.

Pani Katarzyna Kurasiewicz (kierownik Czytelni Głównej MBP) przywitała zebranych i przedstawiła zasady konkursu.

A potem to mi się wydawało, że pani Kasia jest w wielu miejscach jednocześnie.

/

Wystrój czytelni został starannie przygotowany na dzisiejszy konkurs. Wystarczy się, rozejrzeć, żeby przypomnieć sobie w czym uczestniczymy.

Ten uczniowski (chyba) plecak też wizerunkowo pasuje do tej imprezy.

/

Na stoliku z boku widzimy wizytówkę: Rada Czarodziejów. Zajęły tam miejsce panie: Katarzyna Jarosz i Paulina Palowska-Budny. One będą oceniały uczestników.

Na sali są obecne panie nauczycielki, które przybyły tutaj ze swoimi uczniami. Nie wątpię, że kochają książki Tolkiena. A wśród nich: Alina Krzyżanowska (chodziła do Norwida, a uczy w Kruczku) oraz Urszula Kulak z biblioteki SSP nr 19.

/

Przybyli na konkurs niezwykli goście: Barbara Wilczyńska jako Eowina, Dariusz Magiński czyli Gandalf i Adam Łazarz – Upiór z gór. Przynieśli ze sobą różne rekwizyty.

Budzili ciekawość i zachwyt niezwykłym wyglądem. Pani Barbara swoją zbroję skonstruowała samodzielnie. Powiedziała, że zajmuje się tworzeniem strojów. Warto zajrzeć tutaj, aby dowiedzieć się czegoś o Akademii Fantastyki i Bractwie Śródziemia.

Byłam ciekawa, jak naprawdę wyglądają Gandalf i Upiór.

Nasi goście interesują się fantastyką w ogóle, nie tylko Tolkienem. Biorą też udział w rekonstrukcjach historycznych.

/

A uczestnicy konkursu rozwiązują różne trudne zadania, odpowiadają na pytania, układają puzzle.

I całkiem nieźle sobie radzą.

/

Pani Elżbieta Włodarczyk-Ayel jest fotografem tej imprezy. Już teraz się martwi, jak tu wybrać najlepsze zdjęcia, skoro zrobiła ich tak dużo, bo tyle się dzieje.

/

Już wcześniej zauważyłam, że pani Paulina Palowska-Budny pięknie prezentuje się w stroju elfa. Przeniosła postać ze świata fantasy do naszej rzeczywistości, wzbogacając ją w ten sposób.

/

Czas na pierwszą konkurencję sportową. Stoi się na takim chybotliwym kole i za pomocą kija ściąga się różne obręcze ze stojaka. (Albo się je nakłada, już teraz nie wiem.) Łatwe to nie jest.

/

Następna konkurencja to walka na miecze (takie dmuchane). Najlepiej sobie radzą dziewczęta. Bardzo to widowiskowe.

/

Na tym konkursie to chyba wszyscy są wygrani. Każdy otrzymuje prezenty.

/

Czas na ogłoszenie listy zwycięzców.

1 miejsce – III LO – Emilia Rusinek, Alicja Książczyk     (Halina Stanisławska)
2 miejsce – I LO – Maria Jafernik, Wojciech Widuch    (Alina Krzyżanowska)
3 miejsce – I LO – Oliwia Bielewicz, Adrian Kleta           (Alina Krzyżanowska)
4 miejsce – SP 11- Julianna Rozynek, Oliwia Kozubek  (Paulina Palowska-Budny)

/

Gratulacje dla laureatów konkursu oraz ich opiekunek.

/

Pamiątkowe zdjęcia dla przyszłych pokoleń. I, oczywiście, dla wielbicieli świata stworzonego przez J.R.R Tolkiena.

/

Nareszcie się dowiedziałam, jak oni wyglądają naprawdę. Bardzo sympatycznie. Ale w swoich strojach odegrali  ważne role – wprowadzili odpowiednią Tolkienowską atmosferę. Przechadzali się między uczestnikami konkursu, rozmawiali z nimi, prowadzili konkurencje sportowe. Na pewno byli wielką atrakcją dzisiejszego dnia.

/

Poza konkursem można było obejrzeć ciekawe i tajemnicze kolaże Beaty Pawełczyk.

/

To była bardzo interesująca, świetnie zorganizowana impreza. Promowała czytanie, pobudzała wyobraźnię, pozwalała na współpracę i rywalizację, wprowadzała elementy zabawy.

/

Opublikowano czytanie, gratulacje, konkursy, mediateka, spotkania, uczniowie, uśmiech, zainteresowania i pasje | Otagowano , , , , , , , , | Dodaj komentarz